Na pokładzie jego statku nie było komputera, wszystko liczył na kartce papieru. Jedyny Polak i 89. człowiek w kosmosie opowiada o tym, jak roztopione aluminium chlapało po szybach, o orbitalnej diecie, a także o swoich duchowych przeżyciach. Szczegóły mocno przemawiają do wyobraźni. Zobacz i posłuchaj! Kosmiczna przygoda Mirosława Hermaszewskiego znów budzi zainteresowanie. Z perspektywy czasu, minęło już 40 lat, najciekawsze wydają się szczegóły. Przykład? Wystarczy zdać sobie sprawę z tego, że przeciętny samochód osobowy jest dziś lepiej wyposażony w elektronikę niż radziecki statek kosmiczny z lat 70. Trudno to sobie wyobrazić, ale trajektorię lotu astronauci rysowali wtedy ołówkiem, a od prawidłowych obliczeń zależało przecież ich życie. – Nie mieliśmy żadnego komputera na pokładzie, na statku Sojuz-30 nie było. Wszystko mieliśmy w głowie. Teraz jest łatwiej, my musieliśmy to liczyć sami. Samo zejście z orbity jest bardzo skomplikowane. Trzeba wylądować, a to nie jest s...